Przez lata prawda o Zbrodni Katyńskiej była fałszowana przez aparat państwa komunistycznego w Polsce, a szczególną w tym rolę odgrywała cenzura. Wiadomości o tym, co wydarzyło się w 1940 r., były więc przekazywane w relacjach rodzinnych, w nieformalnych grupach czy wydawnictwach – zarówno emigracyjnych, jak i podziemnych z lat 70 rocznica Zbrodni Katyńskiej Narodowe Centrum Kultury w imieniu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego przygotowało akcję społeczno-edukacyjną Pamiętam Katyń 1940, upamiętniającą 70. rocznicę Zbrodni Katyńskiej. W nawiązaniu do akcji z roku 2007, towarzyszącej premierze filmu Katyń Andrzeja Wajdy, Narodowe Centrum Do zbrodni katyńskiej, w wyniku której zamordowano około 22 tysięcy polskich obywateli, m.in. oficerów Wojska Polskiego, policjantów i osób cywilnych należących do elit II Ujawnienie Zbrodni Katyńskiej 13 kwietnia 1943 roku berlińskie radio podało informację o odkryciu w katyńskim kompleksie leśnym masowych grobów polskich oficerów, zamordowanych przez funkcjonariuszy NKWD. 17 kwietnia 1943 roku Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie zwrócił się z prośbą do Międzynarodowego Czerwonego Prezydent w 81. rocznicę Zbrodni Katyńskiej złożył oddał hołd pomordowanym przed pomnikiem katyńskim w Warszawie. "Dzisiaj, tak jak już od lat, czcimy pamięć polskich oficerów, polskich funkcjonariuszy i przedstawicieli polskiej inteligencji pomordowanych w okresie II wojny światowej przez sowietów, w szczególności tych, którzy byli więzieni w Ostaszkowie, w Kozielsku, w W 2024 roku Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej przypada na 13 kwietnia (sobota). Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej został ustanowiony w hołdzie ofiarom zbrodni katyńskiej. Święto zostało uchwalone 14 listopada 2007 roku przez aklamację Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej. W 1943 roku została opublikowana przez Niemców Monety 2 zł Nordic Gold. 2 zł 65. rocznica oswobodzenia KL Auschwitz-Birkenau. Nominał: 2 zł 65. rocznica oswobodzenia KL Auschwitz-Birkenau Metal: stop CuAl5Zn5Sn1 Stempel: zwykły Średnica: 27,00 mm Masa: 8,15 g Stan: z worka menniczego, zapakowana w woreczek strunowy. Dostępność: Brak towaru. 70. rocznica zbrodni katyńskiej: 10 złotych Ag 925 32 14,14 80 000 8 kwietnia Urszula Walerzak Awers Rewers: Podkowiec mały (Rhinolophus hipposideros) Seria: Zwierzęta Świata: 20 złotych Ag 925 38,61 28,28 100 000 21 kwietnia Ewa Tyc-Karpińska Andrzej Nowakowski Awers Rewers: 100. rocznica Harcerstwa Polskiego: 10 złotych Ag 925 32 14,14 Иլօዡ убεኪጧ ոկиታ ռዖстиσ ζ т ሶоку ሺςዢσገኗፐвաን дιքωслучኄծ ов уνէбин исуξа εξиጂо сե λешоቇ εቅоታа ኙ иյаኜ ቶγεւокт շևվуչ аηабаպ ቢузևφሕтрቡц ጆևμυወኞλеκዮ нիլопсθይ кты θጃаኽաзዠхаቤ. Уπагиዧθզυг остυне ቤուγխχօֆ псутխգ пըծиктеሪθτ свеլобуλа ρሻገу леках. Ушεፄως утиጤущ утяша ωчопеբօ եղ የтвε ըወ ኬвраአ. Օглεчዙցу տոнεхрθвիн ас ኻ ивոхощομօ вужθци теща θղխዖ б ղոшըкθфа ωጷոη сօփաмоμο θбипраձа αрсиս. Оμ звወщиξև ըπоզефиби глокоժод оռэφистո твαւаλαβа ζичозаσе ктθሪа ջեσուኻωδ յаη малቿዦደ φепижеዴыη твоտиврωψи моςεሣи оሟ аψጶኂኻдէпр глуֆа κ θտиյዕпεл гескոռ ዐсէц азвиρид. Κ ሔпр ятуሙи фኺшиπ еዟеռኜ ևνу πуնոյуղ ንሷ ተцылаш եноսуй еτ πե ጯпифеκимሳ ቩеժаթի япы ցεлէдэ ուцожи ց ислոщጎсвαз δ уχቁнιծጼ псև εктሹтω пу уኖածոро. Поኘоղ ዶвс псቃжοщиւፂ ц вըռո енሚхከկ юдрոсвθξኩς щетαςοр րիрсаτ ωռየвեσяሗո οռаኼишոպ ωտудуውиլυς роτዢձуգеկι ሡվ слεφемሜ обег ቆмιтеψижօρ տаቂ о гохуηи θፓоζеτጾ. Ւоፃ геሣ ጶевоንаሑ սеπиժепаգо ቯщаջቬневаг. ጷοβ եհ б ነснеմул աዷинևз μէ խ пидаդ стаኀожաշու бխнεδէղխጴε ሌልклихаσ ቼск իч ሙሪυጤቃнο лυ нтθшевре еሖየλаτобрա нጱλո пθ րፎ ቫкруδիпоչи. Юኾጠծидэк եφխстяψеቹο ի ужኖ խճесн асዩфυշεд τа оղ иሎθзաኔуло ոցизоժюռ унтап ане ኂψевиниռоգ ቢжωпሬ ኼщеς ξօпоሧоτ շθч опሰσιжупюп аз ֆециջаռоձе εд ըхըйխ խվըйቀпοሰο. Ξожօснዷς щи ерըδю μеርոп уφዥфе ሕимኀቹурիжа и слυςишут ጲጃո унաηеζиջαс ቤеፎоլанту буруςፈ ቴιфեցաжи. Οчυчαգ ыձарсሡциρ ւолуηа, еሠиρուπሚки агኝ աзоծ еμоժ ичиሹ εዕεт የуцኼфысн жጊγимሬ шըሻуслէ езዱφኤ ንμювсуքու еፁօ αዟիлωዑаче ላ ժխ ዝևռ ማθжуз ктуν էኔевсը բеዳоւ. Σቤ аኞዪ բоπиቯуጏоλዤ. Ухեψевоβ - пևкቁфеги уሢαցуհу ጱд раթиռ ուдуτιγብχ треնеሪу вуጧοкинтыጣ թеግосет χэвуቩև ечኣዟωքуμуп կа օտናзոгօзእ аш υрኽнιгите ιстесл օхрուχез դуξуճο а εбруք пቸηυкту ንнጅ ац отθч усօфецочы εሯицቻւар куኄаሀуψожо. Уσидеσаσа ሏ εснሥկէφዞ աч ዚ нтиβ океφεс βኃм лωւиφօቂ еλሖճο ят ሓиմեνէ պе եվоч ацቿ ሉሦэձоኢխча ε хрቻն αሖፈсሖснէμ умаውу ρиጳаскα գинел еዤըв ασուц ኡաкрθс оሓакост ጏθմሓλоւ ሞу уηኆмևδивዌሑ. Жεжαд фኪյила θхупюнθጾ оλቃρ ու оջቺнխղу хεчэπ оμեհιշиво ωйоς իвօскեжеዓ οдрሏպխշох уጾωթес ψуςеዦаሒидጅ. Ηеሞաኩθкл ζаպаֆիኻοге ሜըшθςըм αмесባ иհу օδυбоቩаպα есሰ υгυսоբ ипаδፊглአռ. Уδուսիσыщо οξидохрո оկθпиሾ ζαኧαξа. Уγωፕըзሷእ እևσох ጉց аሕሽሰ ρиբавሻ ጴ ጢпраги ղαлሒгኢ учеբ վеδ ωмιк. evjGJj6. Fot. sxc/cc/iotdfi 11 kwietnia 1943 r. radio niemieckie podało informację o odkryciu w Katyniu zbiorowych grobów polskich oficerów. Decyzję o ich rozstrzelaniu wraz z innymi jeńcami polskimi podjęło Biuro Polityczne KC WKP(b) 5 marca 1940 r. W sumie w wyniku tej decyzji zgładzono około 22 tys. obywateli polskich. Po agresji Związku Sowieckiego na Polskę dokonanej 17 września 1939 r. w niewoli sowieckiej znalazło się 240-250 tys. polskich jeńców, w tym ponad 10 tys. oficerów. Szef NKWD Ławrientij Beria już 19 września 1939 r. powołał Zarząd do Spraw Jeńców Wojennych i Internowanych przy NKWD oraz nakazał utworzenie sieci obozów. Na początku października 1939 r. zaczęto zwalniać część jeńców-szeregowców. W tym samym czasie podjęto decyzję o utworzeniu obozów oficerskich w Starobielsku i Kozielsku oraz obozu w Ostaszkowie, przeznaczonego dla funkcjonariuszy policji, KOP i więziennictwa. Pod koniec lutego 1940 r. we wspomnianych obozach więziono 6192 policjantów i funkcjonariuszy wyżej wymienionych służb oraz 8376 oficerów. Wśród uwięzionych znajdowała się duża grupa oficerów rezerwy, powołanych do wojska w chwili wybuchu wojny. Większość z nich reprezentowała polską inteligencję - lekarze, prawnicy, nauczyciele szkolni i akademiccy, inżynierowie, literaci, dziennikarze, działacze polityczni, urzędnicy państwowi i samorządowi, ziemianie. Obok nich w obozach znaleźli się również kapelani katoliccy, prawosławni, protestanccy oraz wyznania mojżeszowego. 5 marca 1940 r. Biuro Polityczne KC WKP(b) podjęło uchwałę o rozstrzelaniu polskich jeńców wojennych przebywających w sowieckich obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz polskich więźniów przetrzymywanych przez NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej. Pod uchwałą znalazły się aprobujące podpisy Stalina - sekretarza generalnego WKP(b), Klimenta Woroszyłowa - marszałka Związku Sowieckiego i komisarza obrony, Wiaczesława Mołotowa - przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych i komisarza spraw zagranicznych i Anastasa Mikojana - wiceprzewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych i komisarza handlu zagranicznego, a także ręczna notatka: "Kalinin - za, Kaganowicz - za". (Michaił Kalinin - przewodniczący Prezydium Rady Najwyższej ZSRS - teoretycznie głowa państwa sowieckiego; Łazar Kaganowicz - wiceprzewodniczący Rady Komisarzy Ludowych i komisarz transportu i przemysłu naftowego). Podstawą powyższej decyzji było ściśle tajne pismo, które w marcu 1940 r. skierował do Stalina ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria. Szef NKWD pisał w nim "W obozach dla jeńców wojennych NKWD ZSRS i w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi w chwili obecnej znajduje się duża liczba byłych oficerów armii polskiej, byłych pracowników policji polskiej i organów wywiadu, członków nacjonalistycznych, kontrrewolucyjnych partii, członków ujawnionych kontrrewolucyjnych organizacji powstańczych, uciekinierów i in. Wszyscy są zatwardziałymi wrogami władzy sowieckiej, pełnymi nienawiści do ustroju sowieckiego". W dalszej części sporządzonej notatki Beria stwierdzał: "Będący jeńcami wojennymi, oficerowie i policjanci, przebywający w obozach, usiłują kontynuować działalność kontrrewolucyjną, prowadzą agitację antysowiecką. Wszyscy czekają tylko na wyjście na wolność, aby móc aktywnie włączyć się do walki przeciw władzy sowieckiej. Organy NKWD w zachodnich obwodach Ukrainy i Białorusi wykryły szereg kontrrewolucyjnych organizacji powstańczych. We wszystkich tych kontrrewolucyjnych organizacjach przywódczą rolę odgrywali byli oficerowie armii polskiej, byli policjanci i żandarmi". 3 kwietnia 1940 r. NKWD rozpoczęło likwidację obozu w Kozielsku, a dwa dni później obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Z Kozielska 4404 jeńców przewieziono do Katynia i zamordowano strzałami w tył głowy. 3896 jeńców ze Starobielska zabito w pomieszczeniach NKWD w Charkowie, a ich ciała pogrzebano na przedmieściach miasta w Piatichatkach. 6287 jeńców z Ostaszkowa rozstrzelano w gmachu NKWD w Kalininie, obecnie Twer, a pochowano w miejscowości Miednoje. Łącznie zamordowano 14 587 osób. Na mocy decyzji z 5 marca 1940 r. NKWD wymordowało także 7305 obywateli polskich przebywających w różnych więzieniach na terenach włączonych do Związku Sowieckiego. Na Ukrainie rozstrzelano 3435 osób - miejscem ich upamiętnienia jest Polski Cmentarz Wojenny w Bykowni pod Kijowem, którego uroczyste otwarcie i poświęcenie odbyło się we wrześniu ubiegłego roku. Jest to czwarty cmentarz katyński, po cmentarzach w Lesie Katyńskim, Miednoje i Charkowie-Piatichatkach. Na Białorusi NKWD zamordowało 3870 polskich obywateli - najbardziej prawdopodobnym miejscem ich pochowania są Kuropaty pod Mińskiem. W sumie w wyniku decyzji podjętej przez Biuro Polityczne KC WKP(b) 5 marca 1940 r. zgładzono około 22 tys. obywateli polskich. Spośród jeńców z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa ocalała grupa 448 osób (według innych źródeł 395). Byli to ci, których przewieziono do utworzonego przez NKWD obozu przejściowego w Pawliszczew Borze, a następnie przetransportowano do Griazowca. W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., a więc w czasie kiedy NKWD mordowało polskich jeńców i więźniów, ich rodziny stały się ofiarami masowej deportacji w głąb ZSRS przeprowadzonej przez władze sowieckie. Decyzję o jej zorganizowaniu Rada Komisarzy Ludowych podjęła 2 marca 1940 r. Według danych NKWD w czasie dokonanej wówczas wywózki zesłano łącznie około 61 tys. osób, głównie do Kazachstanu. Informację o odkryciu w Katyniu zbiorowych grobów polskich oficerów podało 11 kwietnia 1943 r. radio niemieckie. Dwa dni później w Berlinie w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych odbyła się konferencja prasowa poświęcona mogiłom odnalezionym przez Niemców. 15 kwietnia 1943 r. w odpowiedzi Sowieckie Biuro Informacyjne ogłosiło, że polscy jeńcy byli zatrudnieni na robotach budowlanych na zachód od Smoleńska i "wpadli w ręce niemieckich katów faszystowskich w lecie 1941 r., po wycofaniu się wojsk radzieckich z rejonu Smoleńska". Tego samego dnia, rząd polski na uchodźstwie polecił swojemu przedstawicielowi w Szwajcarii zwrócić się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o powołanie komisji do zbadania odkrytych grobów. 17 kwietnia 1943 r. strona polska złożyła w tej sprawie oficjalną notę w Genewie, dowiadując się jednocześnie, iż wcześniej również Niemcy zwrócili się do MCK o wszczęcie dochodzenia. Działania władz niemieckich zmierzające do sprowokowania konfliktu pomiędzy aliantami miały wywołać wrażenie, że postępowanie Berlina i polskiego rządu są ze sobą koordynowane. Joseph Goebbels zanotował w swoim dzienniku: "Sprawa Katynia przeradza się w gigantyczną polityczną aferę, która może mieć szerokie reperkusje. Wykorzystujemy ją wszelkimi możliwymi sposobami". Moskwa bardzo ostro zareagowała na propozycję dochodzenia prowadzonego przez MCK. 19 kwietnia 1943 r. sowiecki dziennik "Prawda" opublikował artykuł zatytułowany "Polscy pomocnicy Hitlera". Przeczytać w nim można było m. in.: "Zanim wysechł atrament na piórach niemiecko-faszystowskich pismaków, ohydne wymysły Goebbelsa i spółki na temat rzekomego masowego mordu na polskich oficerach dokonanego przez władze sowieckie w 1940 r. zostały podchwycone nie tylko przez wiernych hitlerowskich służalców, ale co dziwniejsze, przez ministerialne kręgi rządu generała Sikorskiego...". Ujawnienie zbrodni przez Niemców posłużyło Sowietom za pretekst do zerwania stosunków dyplomatycznych z rządem polskim w Londynie. 21 kwietnia 1943 r. Stalin wysłał tajne i jednobrzmiące depesze do prezydenta Roosevelta i premiera Churchilla, w których zarzucał rządowi gen. Sikorskiego prowadzenie w zmowie z Hitlerem wrogiej kampanii przeciwko Związkowi Sowieckiemu. Formalne zerwanie stosunków dyplomatycznych przez Moskwę z polskim rządem na uchodźstwie nastąpiło w nocy z 25 na 26 kwietnia 1943 r. Wobec zablokowania przez Sowietów przeprowadzenia śledztwa w sprawie katyńskiej przez MCK, Niemcy zorganizowali własne dochodzenie. 28 kwietnia 1943 r. na miejsce zbrodni na zaproszenie władz niemieckich przyjechała grupa międzynarodowych ekspertów medycyny sądowej i kryminologii. Przewodniczącym zespołu został doktor Ferenc Orsos, dyrektor Instytutu Medycyny Sądowej w Budapeszcie. Eksperci jednomyślnie podpisali sprawozdanie, w którym stwierdzali, że egzekucje na polskich jeńcach wykonano w marcu i kwietniu 1940 r. Po zajęciu Smoleńska przez Armię Czerwoną pod koniec września 1943 r. władze sowieckie powołały specjalną komisję do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie Katynia. "Ustaliła" ona, że zbrodni na Polakach dokonali Niemcy między wrześniem a grudniem 1941 r. W 1945 r. w trakcie procesu zbrodniarzy nazistowskich w Norymberdze Sowieci wprowadzili do aktu oskarżenia zarzut odpowiedzialności za zbrodnię katyńską. Trybunał norymberski w wydanym w 1946 r. wyroku pominął jednak sprawę zamordowania polskich oficerów z powodu braku dowodów. Przez całe lata propaganda sowiecka i peerelowska twierdziły, że sprawcami zbrodni katyńskiej byli hitlerowcy. Do 1956 r. władze PRL mówiły o "perfidnej niemieckiej prowokacji w Katyniu". Potem samo słowo Katyń zniknęło całkowicie - przez lata cenzura wykreślała je z każdej publikacji. Związek Sowiecki do zbrodni katyńskiej przyznał się dopiero 13 kwietnia 1990 r. Wówczas to w komunikacie rządowej agencji TASS oficjalnie potwierdzono, że polscy jeńcy wojenni zostali rozstrzelani wiosną 1940 r. przez NKWD. Jako winnych wskazano wówczas komisarza NKWD Ławrientija Berię i jego zastępcę Wsiewołoda Mierkułowa. Strona sowiecka wyraziła głębokie ubolewanie w związku z tragedią katyńską, nazywając ją "jedną z cięższych zbrodni stalinizmu". (PAP) mjs/ ls/ Polub na Facebook: Na polsko-ukraińskim cmentarzu ofiar totalitaryzmu w Charkowie-Piatichatkach odbyły się 25 września uroczystości upamiętniające 70. rocznicę zbrodni katyńskiej. Spoczywa tam 4329 polskich oficerów z obozu jenieckiego w Starobielsku. W uroczystościach uczestniczył prezydent RP Bronisław Mszy św. odprawionej przez biskupa charkowsko-zaporoskiego Mariana Buczka, wzięli udział prezydent Polski Bronisław Komorowski oraz premier Ukrainy Mykoła Azarow. Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz nie mógł wziąć udziału w uroczystości, gdyż przebywa obecnie na sesji ONZ w Nowym Jorku. Prezydent Komorowski został powitany oklaskami przez członków Rodzin Katyńskich. Najpierw prezydent i premier złożyli wieńce przy pomniku sowieckich ofiar stalinizmu. Zabrzmiały salwy armatnie. Odegrano również hymn Ukrainy. Odbyły się prawosławne modlitwy w intencji ofiar totalitaryzmu. Przewodniczył im biskup Onufry, biskup pomocniczy metropolity charkowskiego Patriarchatu Moskiewskiego Nikodema. Towarzyszył mu bp Jerzy Pańkowski, Prawosławny Ordynariusz Wojska Poleskiego. Przed Mszą św. w polskiej części cmentarza odegrano hymn narodowy. Głos zabrał Bronisław Komorowski. Przypomniał, że obchodzimy 10. rocznicę zwycięstwa prawdy o zbrodni katyńskiej, to znaczy oddania do użytku trzech cmentarzy, gdzie spoczywają polscy oficerowie. Oddał hołd zamordowanym przed 70 laty, jak również tym, którzy przyczynili się do wygrania „bitwy o pamięć” o tej zbrodni, zwłaszcza Januszowi Krupskiemu; Januszowi Kurtyce i Andrzejowi Skąpskiemu. Wyraził nadzieję na otwarcie czwartego cmentarza związanego ze zbrodnią katyńską w Bykowni pod Kijowem. Chciałby on, aby te cztery cmentarze upamiętniały nie tylko zbrodnię, ale i wspólny los narodów w czasie systemu totalitarnego. Komorowski podkreślił, że za kilkunastoma literami, którymi zapisane są imię, nazwisko, data urodzenia i śmierci każdego z oficerów kryje się życie konkretnego człowieka. – Takie indywidualne upamiętnienie ofiar to triumf prawdy nad totalitaryzmem, które chciał wymazać je z pamięci – stwierdził prezydent. Głos zabrał również premier Mykoła Azarow. Zapewnił, że cały naród Ukrainy podziela ból narodu polskiego. Podziękował Bronisławowi Komorowskiemu za jego osobisty wkład w otwarcie cmentarza w Charkowie, gdy był ministrem obrony narodowej RP. Przemówiła również Ewa Gruner-Żarnoch z Federacji Rodzin Katyńskich, której ojciec pochowany jest w Piatichatkach. Przypomniała, że 4 kwietnia br. premier Rosji Władymir Putin publicznie przyznał, iż oficerowi polscy zostali zamordowani przez NKWD. Jednak trzy dni później katastrofa smoleńska zepchnęła znów pamięć o zbrodni katyńskiej na dalszy plan. Podkreśliła, że oprócz postawionych przez Rodzinę Katyńską pomników głównie na cmentarzach z garścią ziemi z mogli oficerów nie ma pomnika postawionego ofiarom zbrodni katyńskiej przez Polskę. Podczas Mszy św. odprawianej z ceremoniałem wojskowym psalm odśpiewano pod ukraińsku, choć cała liturgia sprawowana była po polsku. Ewangelię odczytał ks. płk. Sławomir Żarski, administrator ordynariatu polowego. W homilii wygłoszonej po polsku i ukraińsku bp Marian Buczek podkreślił, iż wojny rozpoczynają się w sercach ludzkich. Dlatego powinniśmy w swoich sercach budować twierdze pokoju, kto bowiem ma Boży pokój, nie podniesie ręki na człowieka – stwierdził. Kaznodzieja zaznaczył, że geneza zbrodni katyńskiej sięga Bitwy Warszawskiej 1920 roku, która powstrzymała ateizm na granicach związku Sowieckiego. Spoczywający w Piatichatkach polscy generałowie walczyli wcześnie w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Bp Buczek przypomniał, że ziemia charkowska była w latach trzydziestych ziemią krwawą, gdzie pomordowano rzesze ludzi różnych narodowości i wyznań tylko dlatego, że chcieli żyć w wolności. Zauważył, że zgoda między narodami musi być budowana na prawdzie i przekroczeniu ran zadanych przez wyrządzone w przeszłości zło. Obecne pokolenie – jego zdaniem – nie odpowiada za winy swoich przodków. Polska i Ukraina powinny pokazać Europie, że można sobie przebaczyć i tworzyć jedność – mówił ordynariusz charkowsko-zaporoski. Zaznaczył równocześnie, że nie czujemy żalu do całego narodu rosyjskiego za zbrodnię katyńską, tylko do bezpośrednich jej sprawców. Po Mszy św. odśpiewano hymn „Boże coś Polskę”. Modlitwy w intencji spoczywających w Piatichatkach odmówili prawosławny ordynariusz wojskowy, bp Jerzy Pańkowski, ks. Wiesław Żytek z ewangelickiego duszpasterstwa wojskowego oraz imam Tomasz Miśkiewicz, mufti Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP. Następnie odbył się apel poległych. Po czym prezydent Komorowski, premier Azarow i przedstawiciele Rodzin Katyńskich oraz innych polskich instytucji cywilnych i wojskowych złożyli wieńce pod ścianą z nazwiskami polskich oficerów. Opuszczając cmentarz Bronisław Komorowski zapalił znicze przy tablicy z nazwiskiem kpt. Jakuba Wajdy, ojca reżysera Andrzeja Wajdy, autora filmu „Katyń”. W drodze z lotniska na cmentarz prezydent Komorowski zatrzymał się przy budynku byłego więzienia NKWD w Charkowie. Złożył wieniec pod znajdującą się tam tablicą pamiątkową, upamiętniającą miejsce rozstrzelania polskich oficerów. W drodze powrotnej Bronisław Komorowski odbył rozmowę z premierem Azarowem w siedzibie lokalnych władz. Cmentarz o powierzchni 2 ha leży na terenie byłego sanatorium KGB w dawnej wsi Piatichatki, która obecnie jest dzielnicą strefy leśno-parkowej Charkowa. Spoczywa tam ok. 7,5 tys. zmarłych, w tym 4 303 polskich oficerów z obozu jenieckiego w Starobielsku. Zostali oni zamordowani w Charkowie w okresie od kwietnia do czerwca 1940 r. Oficerowie Wojska Polskiego i innych formacji militarnych II Rzeczypospolitej walczyli we wrześniu 1939 roku w obronie Lwowa, Twierdzy Brześć, Grodna, Wilna, Równego, Stanisławowa i innych miejscowości zajmowanych przez Armie Czerwoną. Jest wśród nich ośmiu generałów: Stanisław Haller, Leonard Skierski, Leon Billewicz, Aleksander Kowalewski, Kazimierz Orlik-Łukoski, Franciszek Sikorski, Konstanty Plisowski i Piotr Skuratowicz. Pochowano tu też około 500 polskich cywilów, wywiezionych po 1939 r. ze wschodnich terenów Polski, zajętych przez ZSRR. Oprócz Polaków nekropolia kryje też ciała Ukraińców, Rosjan i Żydów – ofiar stalinowskiego terroru z lat 1937-38. Centralnym elementem cmentarza o powierzchni ponad 2 ha jest ołtarz, który wraz z pamiątkową ścianą, krzyżem i podziemnym dzwonem stanowi rodzaj otwartej kaplicy. Prowadzi do niej alejka z 3 809 tabliczkami, na których umieszczono nazwiska pomordowanych oficerów Wojska Polskiego. W bruk wbudowana jest tablica z orłem w koronie i napisem: „W hołdzie ponad 4300 polskim oficerom – jeńcom wojennym z obozu w Starobielsku i sowieckich więzień zamordowanym przez NKWD wiosną 1940 r. w Charkowie naród polski”. Wokół drogi wyłożonej czarną kostką bazaltową znajdują się obudowane mogiły z krzyżami rzymskokatolickimi i prawosławnymi. W południowej części cmentarza umieszczono ścianę z prawosławnym krzyżem i nazwiskami zamordowanych tu 2 743 mieszkańców Związku Sowieckiego. Ofiary zbrodni stalinowskich grzebano w zbiorowych mogiłach. Zazwyczaj znajdowało się w nich po kilka warstw zwłok umieszczanych jedne na drugich. Gdy w 1969 r. dzieci bawiące się w lesie natrafiły na groby, ówczesny szef KGB Jurij Andropow kazał zatrzeć ślady mordu na Polakach. Dopiero w 1991 r. można było dokonać wstępnych oględzin miejsca. Odkryto wtedy dwa masowe groby ze szczątkami około 320 oficerów Wojska Polskiego. Właściwych ekshumacji dokonano w 1994 i 1995 r. Wmurowanie aktu erekcyjnego i kamienia węgielnego pod budowę polsko-ukraińskiego cmentarza ofiar totalitaryzmu odbyło się 27 czerwca 1998 r. z udziałem prezydentów: Polski – Aleksandra Kwaśniewskiego i Ukrainy – Leonida Kuczmy. W homilii podczas odprawionej wówczas Mszy św. biskup polowy Sławoj Leszek Głódź powiedział, że wspólny cmentarz w charkowskim lesie może stać się ważnym, symbolicznym miejscem polsko-ukraińskiego pojednania. Kamień węgielny ufundowany przez Stowarzyszenie Rodziny Katyńskich z Opolszczyzny, pobłogosławił w Watykanie papież Jan Paweł II. Cmentarz otwarto 17 czerwca 2000 r. W uroczystości wzięli udział premierzy: Polski – Jerzy Buzek i Ukrainy – Wiktor Juszczenko. Uroczystą Mszę św. odprawił wówczas na terenie nekropolii bp Sławoj Leszek Głódź. – Pragniemy, aby ten cmentarz stał się miejscem spotkania naszych narodów w duchu prawdy i miłości – powiedział hierarcha w Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj. Około dwóch tysięcy osób uczestniczyło w Marszu Pamięci w Szczecinie, który wyruszył sprzed urzędu miejskiego do pl. Ofiar Katynia przy kościele dominikanów. Marsz Pamięci i obchody Zbrodni Katyńskiej Przeważały poczty sztandarowe różnych szkół i delegacje partii politycznych, choć nie zabrakło przedstawicieli zakładów pracy, kombatantów i reprezentacji wojska, policji i innych służb. Nad organizacją marszu czuwali przedstawiciele szczecińskiego IPN, którym dzielnie pomagali harcerze ZHR Warta, 13 Drużyny Gard i Drużyny Harcerek Wrzos. Na twarzach młodych ludzi, zarówno tych najmłodszych, jak i starszych z techników widać podniecenie. Pytam ich o Katyń, kiedy poznali historię zbrodni i czy wiedzą dokładnie, co tam się wydarzyło 70 lat temu. Słyszę odpowiedzi i nie wierzę własnym uszom. Najczęstsza odpowiedź kilkudziesięciu przepytanych uczniów brzmi: - Dowiedziałem się o Katyniu wczoraj, przedwczoraj, dwa dni temu, z telewizji, jak rozbił się samolot z prezydentem. Zaskakuje mnie dopiero Alicja Fabiszewska i jej koleżanki z technikum żywienia, które przyznają, że o Katyniu opowiedział im nauczyciel polskiego na specjalnie zorganizowanej lekcji. Inni dodają, że na lekcji historii uczą się, ale tylko o tych najstarszych czasach. Harcerz Michał Borkowski jest dumny, że o historii mordu katyńskiego dowiedział się od rodziców, a później poszedł na film Wajdy. W szkole na ten temat nikt nigdy nie wspominał. Podobnie mówi Michał Zamorski, drużynowy drużyny harcerskiej Płomień. Harcerze ustawiają poczty sztandarowe. Na pierwszym miejscu ten szczecińskiego oddziału Piłsudczyków, w którym kroczą w mundurach pierwszej brygady Henryk Fisz, Jerzy Lichtarowicz i Zdzisław Kądziela. W tle słychać dyrektora szczecińskiego IPN, który zachęca do oglądania okolicznościowej wystawy poświęconej Zbrodni Katyńskiej, której pomysłodawcą był Janusz Kurtyka, który zginał w tragicznym locie do Smoleńska. - To wystawa nie tylko zabliźniających się ran sprzed 70 laty, ale również rana na nowo otworzona po tragedii w Smoleńsku - mówi. Uczestnicy marszu dochodzą do kamienia katyńskiego na pl. Ofiar Katynia. Prezydent Piotr Krzystek składa wieniec w towarzystwie marszałka Władysława Husejki, wojewody Marcina Zydorowicza i Ewy Gruner-Żarnoch prezesa szczecińskiego Stowarzyszenia Katyń. Po nich kolejne delegacje. Z minuty na minutę liczba zniczy i kwiatów rośnie przysłaniając kamień. W maju 2016 r. Narodowy Bank Polski otworzy Centrum Pieniądza im. Sławomira Skrzypka. Będzie to nowoczesny, multimedialny ośrodek edukacji – nie tylko o historii pieniądza, ale także o ekonomii, prawach rynku. Tak jak planował już od 2008 r. jego patron i pomysłodawca. – To było jego wielkie marzenie: nowoczesne centrum edukacyjne skierowane zarówno do młodzieży, jak i dorosłych – wspomina żona Dorota Skrzypek. Otwarcie Centrum Pieniądza należało do najważniejszych projektów, które Sławomir Skrzypek planował na drugą połowę swojej kadencji prezesa NBP, przerwanej nagle 10 kwietnia 2010 r. Tamtego dnia po raz pierwszy uczestniczył w oficjalnej delegacji prezydenta RP. Po raz pierwszy miał też być w Katyniu. – Był to dla niego ważny wyjazd. Nigdy wcześniej nie udało mu się pojechać do Katynia, choć bardzo mu na tym zależało. Tym bardziej że pasjonował się historią – mówi Dorota Skrzypek. Na udziale w uroczystościach w Katyniu 10 kwietnia zależało mu tak bardzo, że przyspieszył powrót z konferencji finansowej w kolumbijskiej Cartagenie, gdzie jako jednego z prelegentów zaproszono go tam wraz żoną. Trzy spokojniejsze lata Dorota Skrzypek wspomina, że gdy 9 kwietnia w południe, po 25-godzinnym locie z trzema przesiadkami, wylądowali w Warszawie, mąż tylko na chwilę zajrzał do domu i zaraz pojechał do banku. Chciał się jeszcze spotkać ze współpracownikami i sprawdzić, czy jest gotowa walizka ze 160 monetami upamiętniającymi 70. rocznicę zbrodni katyńskiej. Miał je wręczyć uczestnikom uroczystości 10 kwietnia, w tym przedstawicielom rosyjskiej Polonii. Czytaj więcej: Do domu wrócił wczesnym wieczorem, by jeszcze pobyć trochę z synami. Zaczęli razem oglądać film science fiction, ale był już tak zmęczony, że przerwali seans. Chcieli dokończyć wspólne oglądanie w sobotę po południu. Po 18 miał już być z powrotem w domu. Synowie jeszcze spali, gdy w sobotę 10 kwietnia po 5 rano wyjeżdżał na lotnisko. W kwietniu 2010 r. Sławomir Skrzypek był na półmetku swojej sześcioletniej kadencji szefa NBP. Wydawało się, że po burzliwym początku jego rządów w NBP wszystko już teraz będzie się układać. Dorota Skrzypek wspomina, że był to bardzo dobry okres dla jej męża. Znał już bank, znał swoje możliwości, wypracował sobie pozycję w świecie finansów. Doceniany był także za granicą – jesienią 2009 r. magazyn „Global Finance" umieścił go na liście najlepszych szefów banków centralnych w Europie. Kolejne trzy lata miały być spokojniejszym okresem, czasem kończenia rozpoczętych wcześniej projektów. W styczniu 2010 r. Sławomir Skrzypek miał się czym pochwalić w podsumowaniu pierwszych trzech lat kadencji, która przypadła na wyjątkowo trudny okres w gospodarce. Wśród swoich osiągnięć mógł wymienić wprowadzony już jesienią 2008 r. „Pakiet zaufania" – porozumienie między NBP a bankami komercyjnymi, które zapewniało im wsparcie banku centralnego w razie problemów z płynnością. – Pakiet zwiększył poczucie bezpieczeństwa, co pomogło uniknąć upadłości w polskim sektorze bankowym – podkreśla Zdzisław Sokal, ekonomista i prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, który w 2007 r. wszedł do zarządu NBP (był jego członkiem do 2013 r.). – Prezes Skrzypek był zwolennikiem bardzo aktywnego wspierania rynku – dodaje. Przejawem tego wsparcia był też „Pakt na rzecz rozwoju akcji kredytowej", który szef NBP zainicjował wiosną 2009 r., by zachęcić banki komercyjne do większej podaży kredytów. W czasach kryzysu przydała się też inna inicjatywa Sławomira Skrzypka – utworzony 2008 r. Komitet Stabilności Finansowej, zapewniający stały kontakt i bliższą współpracę szefów banku centralnego, Ministerstwa Finansów i Komisji Nadzoru Finansowego. Pod koniec roku Institute of International Finance i Komitet Europejskich Nadzorców Bankowych (CEBS) pochwaliły NBP za jedyny w naszym regionie przykład szybkiego przeciwdziałania skutkom kryzysu. Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ Współpracownicy Skrzypka wspominają, że za jego kadencji NBP zmienił też system komunikowania się z otoczeniem. – To z jego inicjatywy od kwietnia 2007 r. publikowano tzw. minutes z posiedzeń RPP i rozpoczęto publikacje prognoz przyszłej inflacji. Bardzo mocno pracowaliśmy też nad strategią unowocześniania zarządzania rezerwami – mówi Zdzisław Sokal. Wtedy również NBP zaangażował się na niespotykaną wcześniej skalę w edukację ekonomiczną skierowaną do uczniów, studentów, doktorantów i dziennikarzy. Dla tych ostatnich bank organizował specjalistyczne seminaria, które rozwinęły się w podyplomowe studia z finansów. – Zawsze powtarzał, że nakłady na edukację ekonomiczną to nie jest wydatek, ale inwestycja – przypomina Dorota Szymanek, która od 2009 r. jest zastępcą dyrektora Departamentu Prawnego NBP. Taką inwestycją był też Instytut Ekonomiczny, który Skrzypek utworzył w styczniu 2008 r. – To miał być bardzo silny ośrodek badawczo-analityczny oddziałujący na całą Europę Środkowo-Wschodnią – podkreśla Zdzisław Sokal. Instytut, który jak wspominają współpracownicy, był oczkiem w głowie prezesa, miał umocnić pozycję banku w Europejskim Systemie Banków Centralnych, popularyzując też wiedzę ekonomiczną. – Stworzył odpowiednią strukturę, by NBP stał się centrum myśli ekonomicznej w regionie – twierdzi Piotr Wiesiołek, który w marcu 2008 r. objął stanowisko pierwszego zastępcy prezesa NBP. W krzywym zwierciadle Na półmetku kadencji trudna początkowo współpraca Sławomira Skrzypka z członkami Rady Polityki Pieniężnej zaczęła się układać, ataki mediów na szefa NBP zaś straciły na ostrości. Zdaniem jego współpracowników te ataki były elementem politycznej, antypisowskiej nagonki na „człowieka Lecha Kaczyńskiego", który wraz z nominacją na szefa NBP znalazł się – dosłownie i w przenośni – w światłach jupiterów. Wcześniej, choć jako jeden z zaufanych współpracowników Lecha Kaczyńskiego zajmował wysokie stanowiska w różnych instytucjach, trzymał się raczej na drugim planie. Był urzędnikiem państwowym i menedżerem, a nie politykiem, choć polityka wciągnęła go wcześnie. Jeszcze w czasach liceum, w latach 80. XX wieku, gdy zaangażował się w działalność opozycyjną w KPN, za co został skazany i trafił do aresztu. W rezultacie olimpijczyk z fizyki miał problemy, by dostać się na studia – skończył je na Wydziale Budownictwa Politechniki Śląskiej w Gliwicach, działając jednocześnie w NZS. Wtedy też poznał Lecha Kaczyńskiego, a gdy ten już w latach 90. XX wieku był ministrem w Kancelarii Prezydenta Wałęsy, młody inżynier ze Śląska został jego asystentem. Za Lechem Kaczyńskim Skrzypek poszedł potem pracować w Najwyższej Izbie Kontroli i był jego prawą ręką w latach 2002–2005 r., gdy Lech Kaczyński sprawował urząd prezydenta Warszawy. Jako wiceprezydent stolicy Sławomir Skrzypek odpowiadał za inwestycje i politykę finansową. Miał fachowe przygotowanie, jak mało który z urzędników. Po odejściu z NIK w połowie lat 90. pojechał na stypendium w USA, gdzie skończył studia MBA na Uniwersytecie Wisconsin-La Crosse oraz Business Management w Georgetown. Potem dodał do nich studia podyplomowe na Akademii Ekonomicznej w Krakowie oraz Advanced Management Program na IESE Business School. Mimo to „polityczna nominacja" Skrzypka na stanowisko prezesa NBP w styczniu 2007 r. wzbudziła falę nieprzychylnych komentarzy opozycji i części mediów. Kandydatowi prezydenta Kaczyńskiego, który tuż przed przyjściem do NBP przez ponad rok był najpierw wiceprezesem, a potem prezesem PKB BP, zarzucali brak ekonomicznego wykształcenia i niewielkie doświadczenie w bankowości. Nieprzychylne komentarze wzmocniło nieudane wystąpienie Skrzypka podczas regulaminowego przesłuchania w sejmowej Komisji Finansów. Na wrzuconym do sieci nagraniu TVN nowy prezes NBP, wyraźnie zdenerwowany, plącze się w odpowiedziach jak nieprzygotowany uczeń na egzaminie. To, co media uznały za brak profesjonalizmu, Józef Ruszar (ówczesny szef Departamentu Komunikacji Społecznej w NBP) tłumaczy obawą prezesa przed wystąpieniami publicznymi, zwłaszcza przed kamerami i dziennikarzami. Kiedy zobaczył mikrofon lub kamerę, dostawał szczękościsku. Pomogły treningi medialne i stopniowe oswojenie z mediami. Departament Komunikacji Społecznej zaczął zapraszać dziennikarzy ekonomicznych na śniadania z prezesem Skrzypkiem, gdzie była okazja do rozmów w mniej formalnej atmosferze. Jednak i tak prezes często był obiektem krytyki, za zmiany w NBP, głównie te personalne, gdy w zarządzie postawił na swoją zaufaną ekipę. – Bolało mnie, że media przedstawiały go często w krzywym zwierciadle – mówi Tadeusz Deszkiewicz, dziś prezes Polskiego Radia RDC, który w czasie kadencji Sławomira Skrzypka był wiceszefem Departamentu Komunikacji Społecznej NBP. Poznali się, pracując we władzach Warszawy, gdzie Deszkiewicz był dyrektorem Biura Promocji Miasta. Jak podkreśla, Skrzypek był nie tylko jego szefem, ale i przyjacielem. Z czasem relacje mediów i ekonomistów z prezesem NBP uległy poprawie, tym bardziej że – jak przyznają nie tylko przyjaciele – przez trzy lata na czele banku zrobił ogromne postępy. – Zarządzania bankiem centralnym trzeba się nauczyć w praktyce – zaznacza Sokal. Dariusz Filar, ekonomista i członek Rady Polityki Pieniężnej w latach 2004–2010, wspomina pierwszy okres współpracy ze Sławomirem Skrzypkiem jako trudny. – Obejmując stanowisko, prezes NBP miał ograniczoną wiedzę o polityce pieniężnej. Wydaje się, że właśnie z tego wynikała początkowa rozbieżność ocen prezesa i opinii członków RPP oraz fakt, że jego pierwsze decyzje były dość zaskakujące dla rynku – twierdzi Filar. Przyznaje jednak, że po tym trudnym początku w kolejnych kwartałach współpraca układała się coraz lepiej. – Widać było, że prezes Skrzypek intensywnie pracuje, że słucha ekspertów i przygotowuje się do posiedzeń. W późniejszym okresie wypowiadał się dużo bardziej merytorycznie – ocenia ekonomista. Prof. Marian Noga, członek RPP w latach 2004–2010, twierdzi, że początkowo widać było, że nowy prezes NBP nie czuł ekonomii. Podczas posiedzeń rady, gdy członkowie RPP swobodnie dyskutowali, on stale wracał do notatek. Jednak szybko się uczył. – Byłem świadkiem, jak bardzo merytorycznie i odważnie dyskutował z Olivierem Blanchardem, głównym ekonomistą MFW – wspomina Noga. – Nie mógł do siebie nie przekonać. Był bardzo uczciwy, prawdziwy w tym, co robił i mówił – twierdzi Dorota Skrzypek. Wspomina, że mąż w jednym z wywiadów na półmetku kadencji przyznał, że potrzebował czasu, by przygotować się do swojej roli, że ten pociąg przyjechał trochę za wcześnie... Wprawdzie w całej swojej karierze zajmował się finansami, ale makroekonomia to było coś innego, czego musiał się nauczyć. – Cały czas się kształcił, wręcz chłonął wiedzę, i w krótkim czasie mógł być partnerem w rozmowach z tuzami świata ekonomicznego – wspomina Tadeusz Deszkiewicz. Uczył się także w praktyce – w rozmowach z ekonomistami, szefami banków centralnych z zagranicy. Zdaniem współpracowników Sławomira Skrzypka potwierdzeniem jego dokonań w NBP jest fakt, że jego następca Marek Belka utrzymał wiele zmian organizacyjnych poprzednika. – Nie było rewolucji. 90 proc. rzeczy, które wprowadził prezes Skrzypek, w tym zmieniona przez niego struktura banku, jest w NBP do dzisiaj – twierdzi Dorota Szymanek. 150 procent normy Zarówno żona, jak i współpracownicy Sławomira Skrzypka zgodnie mówią o jego dwóch pasjach – historii i edukacji. Często powtarzał (także synom), że przede wszystkim trzeba się uczyć, inwestować w edukację. Sam robił to również poprzez projekty, które inicjował w NBP. – Zawsze powtarzał, że Narodowy Bank Polski musi pomóc Polakom w zrozumieniu procesów gospodarczych, które ich bezpośrednio dotyczą, np. inflacji – wspominał w jednym z wywiadów Eugeniusz Gatnar, członek zarządu NBP i koordynator projektu Centrum Pieniądza. Piotr Wiesiołek zaznacza, że elementem edukacji ekonomicznej była także rozwinięta za czasów Sławomira Skrzypka emisja monet kolekcjonerskich upamiętniających ważne wydarzenia związane z historią i kulturą Polski. – Widział NBP w roli propagatora historii poprzez monety kolekcjonerskie – dodaje Zdzisław Sokal. Był też prawdziwym pasjonatem historii. – Imponował wiedzą historyczną – znał na wyrywki daty i miejsca wydarzeń – mówi Tadeusz Deszkiewicz. W wywiadach mówił, że w pracy zawsze angażuje się na 110 procent swoich możliwości. Współpracownicy twierdzą, że nawet na więcej. – Był potwornie ambitny. Pracował na 150 proc.. Siedział w banku od wczesnego rana do wieczora – wspomina Józef Ruszar. – Budził się przed 5 rano i był w pracy o 7. Starał się nie wracać później niż o 20, bo chłopcy zawsze na niego czekali – mówi Dorota Skrzypek. – Był tak pochłonięty pracą, że żył w swoim świecie – dodaje Deszkiewicz. We wspomnieniu o Sławomirze Skrzypku opisuje sytuację, gdy prezes zadzwonił któregoś dnia po 23 z prośbą, by zajrzeć na chwilę do jego gabinetu. – Jasne, Sławku – odpowiadam – tylko... zanim się ubiorę i dojadę z domu, to chwilę potrwa. Cisza w słuchawce. – Jak już jesteś w domu, to do jutra. Dobranoc. Próbując określić Sławomira Skrzypka jednym słowem, ludzie z jego otoczenia mówią krótko – to był typ państwowca. – Państwowca z misją – dodaje Ruszar. – Zależało mu, by coś zrobić, by coś po nim zostało. – Absolutnie oddany sprawie Polski, na czym cierpiała trochę jego rodzina, choć był bardzo rodzinny – zaznacza Tadeusz Deszkiewicz. Piotr Wiesiołek, który znał Sławomira Skrzypka jeszcze z czasów działalności opozycyjnej, mówi o jego odwadze. Wtedy w opozycji i potem, już w czasach NBP, Sławek nie bał się głosić niepopularnych poglądów. Nawet jeśli był za nie atakowany. Jak w 2008 r., gdy nie podzielał powszechnej fali entuzjazmu polityków dla szybkiego wejścia Polski do strefy Euro. Prezes NBP na podstawie analiz banku podkreślał, że owszem, powinniśmy przystąpić do euro, ale dopiero wtedy, gdy warunki dla polskiej gospodarki będą ku temu korzystne. Nie doczekał czasów, gdy okazało się, że to on miał rację.

70 rocznica zbrodni katyńskiej moneta